

Stan rzeczy
Opublikowano: 15 września 2017
Pisanie dla CD Action
Parę miesięcy temu odgrzebałem stary projekt, usiadłem przed kompem i zacząłem na nowo dłubać przy erpegu. Los chciał, że chwilę później wkręciła mi się chęć nauki języka C# i myśl zrobienia własnej gry komputerowej — od czego z kolei odwiódł mnie mój antytalent graficzny. Nie minęło wiele czasu, aż tu nagle redaktor popularnego magazynu o grach komputerowych zaczął szukać potencjalnych współpracowników, którzy w ramach kontraktu pisaliby artykuły do czasopisma. Zacząłem więc tworzyć i słać teksty, bo myśl o łączeniu hobby z zarabianiem wydaje się bardzo kusząca. Tym bardziej że i tak po pracy w wolnej chwili, od czasu do czasu staram się coś spłodzić na bloga. Kwestia współpracy z czasopismem powoli się klaruje, chociaż po kilku miesiącach wciąż nie wiem, na czym dokładnie stoję, ale cóż. Na podpisywanie umów chyba dopiero przyjdzie czas, jak już będzie znany konkretny termin i zakres publikacji.
Pisanie do czasopisma jest specyficzne. Trzeba kształtować myśli łatwe w odbiorze i skierowane do mainstreamu. Sam zawsze trzymałem się porad Quaza, by nie obrażać inteligencji odbiorcy, bo jeśli ten czegoś nie wie, nie rozumie, to doświadczy impulsu, aby poszerzyć wiedzę. Typowy tekst z mojego bloga kilkukrotnie przekracza dozwoloną liczbę znaków. Do magazynu zaś trzeba pisać zwięźle, bardziej w ogóle niż w szczególe, bo pismo dla hardkorów ucieszy znacznie węższą grupę ludzi, a miejsce na łamach wydania jest mocno ograniczone. Ciekawie za to wypada korespondencja prowadzona z redaktorem, który nadesłany tekst odsyła z uwagami. Wszystko ma na celu poprawienie jakości artykułu, dzięki filtrowaniu przez kolejnych recenzentów. Jeśli coś jest niejasne, nie brzmi najlepiej, kiedy czegoś brakuje — lub przeciwnie — gdy coś jest w tekście zbędne, wszelkie komentarze zwracają uwagę na elementy wymagające poprawy. W praktyce to po prostu praca jak każda inna, ale może okazać się satysfakcjonująca.
Nowy sprzęt i antykonsumenckie Morele.net
Wreszcie na przełomie lipca i sierpnia po ogromnej dawce nerwów i frustracji udało mi się złożyć peceta. Trwało to dużo dłużej niż się spodziewałem, bo części zamówiłem w Morele.net w drugiej połowie czerwca. Co się działo przez ten cały czas? Za bazę wybrałem płytę główną ASRock Z170 Extreme 6+. Z racji, iż kupiłem do niej Kaby Lake, istniała potrzeba aktualizacji BIOS-u, aby mogła obsłużyć procesor nowszej generacji. Procedura nie jest skomplikowana, ale do jej przeprowadzenia wymaga procka z serii Skylake. Z oczywistych więc względów skorzystałem z usługi aktualizacji BIOS-u w sklepie Morele.net. Paczka z częściami przyszła i jak się okazało, nie tylko mobo została rozpakowana przez serwis sklepu. Z niewiadomych względów Morele wyjęło z fabrycznych opakowań również procesor i pamięć RAM i na czas transportu umieściło je na płycie — nie najlepszy pomysł.
Przed przystąpieniem do montażu, gdy sprawdzałem z instrukcją położenie i rodzaj gniazd, wyszło na jaw, że w gnieździe, do którego przypina się porty USB przedniego panelu obudowy, brakuje jednego pinu. Niby można żyć bez sprawnych wszystkich portów, ale płacąc 800 zł za płytę główną, oczekuje się w pełni sprawnego produktu. Morele.net prowadzi „ekspresową wymianę”, która ekspresowa jest tylko z nazwy. Normalnie sklepy wysyłają kuriera po wadliwy produkt, a ten od razu odbierając reklamowany towar, wymienia go na sprawny. Po zabezpieczeniu paczki z płytą główną i odebraniu jej przez kuriera czekałem dwa dni na jakiekolwiek informacje, czy przesyłka w ogóle wróciła do sklepu (cwaniackie Morele nie prowadzi telefonicznej reklamacji, wszystko musi odbywać się za pośrednictwem zgłoszeń i zapytań na stronie sklepu). Morele.net napisało mi, że wysłano płytę do producenta, bo istnieje podejrzenia istnienia usterki mechanicznej. Nie miało dla mnie znaczenia, jakiego to rodzaju usterka — towar był wadliwy, a reklamacja z tytułu rękojmi określa, iż to na sprzedawcy ciąży odpowiedzialność za dostarczenie produktu pozbawionego wad. Zacząłem więc podejrzewać, że sklep coś kręci, że będą próbować zrzucić na mnie winę za usterkę, która powstała prawdopodobnie u nich w serwisie przy aktualizacji BIOS-u.
Po rozmowie telefonicznej z biurem obsługi klienta (które nie zajmuje się reklamacjami) dowiedziałem się od konsultanta, że oczywiście mogę odstąpić od umowy sprzedaży płyty głównej, nawet jeśli została już reklamowana na zasadzie wymiany ekspresowej — rozmówca zaoferował nawet, że może w moim imieniu wystąpić z takim żądaniem, ale zrobiłem to sam już wcześniej. Dział reklamacji z kolei nie przyjmował tego do wiadomości, twierdząc, że złożyłem już inną reklamację. Tego samego dnia wysłałem pisemne odstąpienie od umowy sprzedaży wadliwej płyty głównej i żądałem zwrotu pieniędzy. Przez następne dwa tygodnie tzw. specjalista ds. reklamacji sklepu Morele.net jawnie kłamał na temat stanu odesłanej płyty głównej, nie mogąc przyjąć jednej wersji, która zmieniała się nawet parę razy w ciągu jednego dnia. Ponadto próbował wyłudzić ode mnie bezprawne potrącenie przy zwrocie środków. Zdaniem pracownika Morele.net płyta główna była w sklepie, czasem u producenta, raz twierdził, że zgłaszałem brak jednego pinu, a w rzeczywistości brakuje czterech i reszta jest powyginana. Innym razem z kolei zarzucił, iż socket jest uszkodzony, przez nieumiejętny montaż procesora (który Morele.net samo instalowało na płycie głównej podczas odpłatnej aktualizacji BIOS-u, a później bez mojej wiedzy, zgody czy wyrażenia woli włożyło w socket kupiony przeze mnie i5-7600k!).
Po dwutygodniowej przepychance z kłamcą z Morele.net, który wielokrotnie próbował wyłudzić haracz w wysokości 100 zł brutto, sklep zacząłem postrzegać jako złodziei — bo jak inaczej nazwać nieuczciwego sprzedawcę, który nie dostarczył towaru zgodnie z umową i nie zwrócił pieniędzy w ustawowym terminie 14 dni od odstąpienia od umowy? Dopiero drugie pismo pełne artykułów z ustawy o prawach konsumenta oraz z kodeksu cywilnego, jakie wysłałem na adres siedziby sklepu, przyniosło rezultat i po miesiącu Morele.net dokonało zwrotu środków za wadliwą płytę główną, od której kupna odstąpiłem. Niestety 24 zł za aktualizację BIOS-u już nie odzyskałem, a koszty zabezpieczenia przesyłki i pisma wysłane do Morele pochłonęły jeszcze pół stówki.
Odradzam jakichkolwiek zakupów w Morele.net. Miesiąc bez towaru i bez zwrotu pieniędzy za ten towar. Do tego kłamstwa i próby wyłudzenia. Po przejściach z Morele.net ostatecznie płytę główną zamówiłem już w sklepie X-Kom (tym razem ASRock Z270 Extreme 4, co by nie pożyczać Skylake’a do aktualizacji BIOS-u). Obsługa sklepu X-Kom i zaoferowany przez nich gratis za to, że nie uwinęli się z zamówieniem przed weekendem to nieporównywalnie lepsza jakość usług i prawdziwy szacunek do klienta — w przeciwieństwie do szemranych praktyk Morele.net. Zamawiając tydzień później kartę graficzną, nie zastanawiałem się ani chwili przy wyborze sklepu. Co prawda po przejściach, ale jednak złożyłem nowego kompa i nadrabiam…
Na pierwszy ogień poszedł oczywiście Mass Effect Andromeda, którą to grę chciałem w końcu zobaczyć w natywnej rozdzielczości monitora, wysokich ustawieniach i bez spadków płynności. Następny w kolejce był Spec Ops: The Line, Wolfenstein: The New Order oraz Wolfenstein: The Old Blood. Ledwie liznąłem The Bureau: XCOM Declassified, bo odpalony tego samego dnia remake klasycznego XCOM wciągnął mnie niesamowicie, ale i od tej gry zrobiłem przerwę ze względu na premierę dodatku do Tyranny, pod tytułem Bastard’s Wound.
Korzystając z nowego sprzętu, przy okazji powrotu do Terratusa zacząłem nagrywać materiały z rozgrywki i spróbuję swoich sił w wideorecenzji, którą planuję zmontować i wrzucić na youtube. Mam również w zanadrzu kilka tekstów, które już dawno zaplanowałem z myślą o blogu, a nie mają szansy zaistnieć na łamach magazynu ze względu na swoją objętość. Co najmniej dwa gigantyczne artykuły — jeden poświęcony kulisom powstania Fallouta (dawno zapowiedziany przeze mnie cykl Legend-Diary) i wspominki o Baldur’s Gate II poza publikacją w tym miejscu pojawią się zapewne na tubie — kiedy tylko wrócę do nich nałapać nieco filmów z rozgrywki. Na razie stwierdzam, że montowanie materiałów w Blackmagic Design DaVinci Resolve jest całkiem niezłą i satysfakcjonującą rozrywką. Może coś z tego będzie, mianowicie niszowy content w języku polskim o grach.
Specyfikacja peceta:
- Płyta główna: ASRock Z270 Extreme 4
- Procesor: i5-7600k (na chwilę obecną podkręcony do 4,5 GHz)
- GPU: Geforce GTX 1060 6 GB RAM Palit Super Jetstream
- RAM: Corsair Vengeance DDR4 2x8GB, 3000 MHz, CL 15
- HDD: Toshiba P300 1 TB
- SSD: GoodRam Iridium Pro 240 GB
- Chłodzenie CPU: SilentiumPC Fortis 3
- Obudowa: SilentiumPC Aquarius M60W
- Zasilacz: XFX TS 550W Gold
Szarpnąłem się również na słuchawki Creative Aurvana Live, które miałem okazję przetestować. Całe życie korzystałem z najtańszych i muszę przyznać, że różnica jest powalająca. Muzyka zawsze odgrywała w moim życiu ogromną rolę, a teraz dzięki słuchawkom CAL dobrze znane kawałki odkrywam zupełnie od nowa. Purity Sound na mobo ASRocka naprawdę daje radę — chociaż z drugiej strony, mój słuch nie należy do najlepszych.