

Wymarzony 2017 rok
Opublikowano: 18 stycznia 2017
W 2017 roku czekam ze zniecierpliwieniem właściwie tylko na dwa tytuły:
Mass Effect Andromeda
Seria Mass Effect ma dla mnie szczególne znaczenie, które kiedyś spróbuję wytłumaczyć. Od 2008 roku przechodziłem kolejne gry tyle razy, że aż wstyd się przyznać. Na półce dumnie prezentują się oba tomy wydań zbiorczych komiksów Mass Effect Library Edition, wszystkie wydane w Polsce powieści oraz artbook poświęcony trylogii. Cholera, szarpnąłem się nawet na figurkę Tali wyprodukowaną przez firmę Kotobukiya.
Andromeda zapowiada się jak oryginalny Mass Effect, tyle że w wersji 2.0. Wydaje mi się, że tu również najważniejszy będzie pierwszy kontakt. Gra otworzy przed nami nowy setting, w którym zbadamy nieznane światy, poznamy niespotkane wcześniej cywilizacje i odkryjemy czyhające zagrożenia. Liczę na to, że galaktyka Andromedy wywoła szok i zachwyt, a nowy zakątek wszechświata pochłonie mnie jak oryginalna trylogia.
Uważna analiza zwiastunów produkcji i wypowiedzi ludzi, którzy widzieli grę bezpośrednio w akcji w studiu w Edmonton, uspokoiły mnie całkowicie. Od paru dni piszę już nawet podsumowanie informacji, które opublikuję bliżej premiery gry.
Torment: Tides of Numenera
Ziemia miliard lat później — w ciągu okresu dzielącego nas od tej wizji dalekiej przyszłości cywilizacja ludzka upadała i powstawała wiele razy. Scenarzyści z InXile zadają nam w tym kontekście pytanie — ile warte jest jedno życie? Tym trudniej będzie na nie odpowiedzieć, gdyż bohater gry narodził się właściwie w momencie porzucenia swego ciała przez cudzą świadomość człowieka, który oszukał śmierć.
Tides of Numenera to filozoficzna podróż celem odkrycia wspomnień i odszukania prawdy o tym, ile z tych wspomnień należy do nas, a ile do człowieka, który wykorzystując prastarą, niezrozumiałą technologię stał się „bogiem”.
Dziedzictwo kultowego Tormenta jest silne. Niezrozumiały, obco wyglądający świat, przedziwne stworzenia, wyjątkowo niestereotypowi bohaterowie i mnogość wyborów gwarantują kolejną, tytułową udrękę — ale jak to miało miejsce w 1999 r., będzie to przyjemne cierpienie w postaci intelektualnej, głębokiej rozrywki.
Obiecujące produkcje 2017, których kupna na premierę nie przesądziłem:
Prey
Nie grałem w oryginalnego Prey’a, ale powstający od nowa sequel prezentuje się interesująco. Przede wszystkim dobrze wróży fakt, iż nad grą pracuje Arkane Studios — twórcy Arx Fatalis, Dark Messiah of Might & Magic i serii Dishonored. Po takich perełkach ryzyko zawodu jest raczej niskie. Cieszy mnie również, że w projekcie bierze udział Chris Avellone. Ma to znaczenie zwłaszcza, gdyż jest on fanem Bioshocka, autorem wciągającej intrygi na opustoszałej stacji Pergaus w KotOR II, a jakiś czas temu został zaangażowany w reboot System Shocka. Wydaje się więc, że MCA jak nikt inny złoży hołd stacji kosmicznej, w której rozegra się akcja Prey’a — wzorowanego zresztą na oryginalnym System Shocku — budując odpowiedni klimat do rozgrywki pomysłowo zaprojektowanej przez Arkane Studios. Na czoło wysuwa się tu możliwość zmiany w różne przedmioty nieożywione.
No Truce with the Furies
O grze dowiedziałem się właściwie parę dni temu za sprawą zestawienia najbardziej obiecujących cRPG-ów 2017 według serwisu Kotaku. No Truce with the Furies to intrygująco zapowiadająca się proceduralna, policyjna gra fabularna, której akcja rozgrywa się w fikcyjnym świecie określanym przez twórców mianem modernpunka. Grafika prezentowana w rzucie izometrycznym już teraz wygląda naprawdę pięknie. Jeszcze bardziej interesująco wypada rozgrywka oparta mocno na narracji (również w walce), gdzie każdą akcję bohatera wybiera się w formie dialogowego opisu czynności. Same spotkania i konwersacje mają być zbudowane z angażujących logicznie zagadek detektywistycznych.
Akcja No Truce with the Furies rozegra się w nadmorskim mieście Revachol, które liczy sobie około 400 lat — co twórcy zamierzają oddać w różnorodnej mieszance architektury, jak i kulturowego przekroju społeczności, w dużej mierze złożonej z imigrantów. Gracze wcielą się w postać podłego stróża prawa, który trafi na trop wielkiej intrygi. Ta zaś może okazać się szansą na rozgłos, poważanie i wielką karierę lub ostatecznie pogrążyć „bohatera” – z policjanta, którego poprowadzimy, jest ponoć niezłe ziółko.
Gry, na których zapowiedzi czekam:
Pillars of Eternity II
Plotki głoszą, że kampania inwestycyjna w serwisie FIG ruszy jeszcze w pierwszym kwartale 2017 r. Z wypowiedzi Josha Sawyera odnoszę jednak wrażenie, iż projekt nie wyszedł jeszcze z wczesnej fazy koncepcyjnej. Podczas sesji Q&A, gdzie Josh towarzyszył Aarikowi Dorobiala podczas oficjalnych streamów z Pillars of Eternity, główny projektant przyjmował stanowisko, iż zespół wie, co chcieliby osiągnąć w kontynuacji, znają sposób jak to zrobić, ale wciąż jest za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek konkretach. Chociaż kto wie, dziś ostatni ze streamów, a Josh karmi świat tajemniczymi tweetami, no i dopiero co, pojawiła się tajemnicza strona…
Tyranny (dodatek bądź sequel)
Również podczas ww. streamów Josh potwierdził, że właścicielem praw do marki Tyranny jest firma Paradox Interactive — partner wydawniczy Obsidianu. O powstaniu kontynuacji historii opowiedzianej w Tyranny zadecydują więc prawdopodobnie wyniki sprzedaży gry oraz jej odbiór przez graczy i krytyków. Wydaje mi się, że ostatnie dzieło Obsidianu poradziło sobie całkiem nieźle przy niemal zerowym marketingu Paradoxu. Może ci drudzy dostrzegą szansę i zainwestują w rozwój marki.
Nowa gra studia Beamdog
Trent Oster werbuje betatesterów gry powstającej na nowym silniku Infinity. Prawdopodobnie znów odwiedzimy Wybrzeże Mieczy — a może inny zakątek Faerunu? Po Siege of Dragonspear kolejnego cRPG na Infinity Engine wziąłbym w ciemno. Tym bardziej że zespół stale się rozrasta i w minionym roku zgarnął jednego ze scenarzystów Baldur’s Gate — Davida Gaidera.
Cyberpunk 2077
Liczę, że w 2017 r. studio CD Projekt Red zaprezentuje pierwsze zajawki faktycznej gry. Mam wobec niej wielkie nadzieje. Po części przez fakt, iż w produkcję zaangażowany jest Mike Pondsmith — autor systemu Cyberpunk 2020, a także ze względu na miłość do settingu, którą Redzi wielokrotnie deklarowali. Chciałbym, aby Cyberpunk 2077 okazał się lepiej przemyślaną i solidniej zaprojektowaną grą niż Wiedźmin 3. Liczę, że Redzi dadzą graczom swobodę, zarówno w kreowaniu jak i odgrywaniu postaci, akcentowaniu motywacji podczas dokonywania wyborów, a same zadania i dialogi nie będą prowadzić za rękę — tak jak czyniły w przypadku podstarzałego Geralta. Mam też nadzieję, że rodzimy developer zrezygnuje z otwartego świata gry albo chociaż postara się wypełnić go czymś ciekawszym niż znajdźki i powtarzalne questy, uzasadniając taką konstrukcję sensownym modelem rozgrywki.
W swoim czasie będę również wypatrywał South Park: Fractured But Whole i Divinity: Original Sin II, jednak wciąż muszę nadrobić poprzednie odsłony serii. Intryguje mnie również tajemnicza otoczka wokół gry tworzonej przez studio Visceral Games, a osadzonej w uniwersum Star Wars. Pewnie niepotrzebnie się łudzę, ale chciałbym zobaczyć powrót serii Dark Forces/Jedi Knight. Wiadomo, już bez Kyle’a Katarna, ale z przeniesieniem genialnego systemu walki na miecze świetlne we współczesną oprawę i linię czasową najnowszej trylogii — grałbym.
Gry, na które czekałem w 2016 r., ale poczekają jeszcze te parę miesięcy, aż wymienię sprzęt:
Dishonored 2
Pierwszą część gry miałem przyjemność ukończyć dwukrotnie i już od pierwszych minut zachwyciła mnie wieloma elementami. Fenomenalny klimat, genialne projekty lokacji i bardzo kreatywny gameplay uczyniły z każdej kolejnej misji wyśmienity sandbox. Przygody Dauda w dwuczęściowym dodatku okazały się jeszcze ciekawsze. Dishonored 2 to po prostu gra, w którą muszę zagrać, ale ze względu na problemy optymalizacji i podstarzały laptop, musi poczekać na lepsze czasy.
Deus Ex Mankind Divided
Wystarczy mi, aby Mankind Divided był równie dobry co Human Revolution. Wiele głosów twierdzi, że rozgrywka jest jednak jeszcze bardziej dopracowana. Podobnie jak w przypadku Dishonored, każdy przemierzany etap pozwala wybrać swój styl rozgrywki i jedną z licznych dróg do celu i sposobów jego osiągnięcia. Nawet Deus Ex The Fall przypadł mi do gustu pomimo drobnych zgrzytów. Mankind Divided na pewno mnie nie zawiedzie.
Rise of the Tomb Raider
Nigdy nie byłem fanem przygód Lary Croft, aż tu nagle na początku 2013 r. wsiąknąłem bez reszty w reboot serii. Przyjemne strzelanie, intuicyjne poruszanie się po świecie, klimat i bardzo filmowe doświadczenie sprawiły, że Tomb Raidera ograłem dwukrotnie w krótkim odstępie czasu. Ponoć kontynuacja jest jeszcze lepsza, ale pięknie animowana Lara również musi poczekać do lata.
Kupka wstydu:
Jade Empire
Zaczynałem tę grę trzykrotnie i zawsze porzucałem po ukończeniu prologu. Muszę się w końcu przełamać i ją zaliczyć, bo to jedyny cRPG BioWare’u, którego tak naprawdę nie znam. Zdaje się, że nie tylko ja, bo o tej grze dziś się praktycznie nie mówi i wydaje się zapomniana.
Vampire The Masquerade: Bloodlines
Ponoć arcydzieło studia Troika, założonego przez trójcę ojców Fallouta — Tima Caina, Leonarda Boyarsky’ego i Jasona Andersona. Nigdy nie miałem bezpośredniego kontaktu ze Światem Mroku, chociaż liczna grupa znajomych z erpegowej paczki poznanej na studiach grywała regularne sesje w WoD. Bloodlines pomimo niefortunnej premiery zyskał ogromne uznanie fanów, jako jedna z najbardziej nieliniowych i dojrzałych gier fabularnych.
Spec Ops: The Line
Krótka, ale intensywna gra akcji, która wrzuca gracza w piekło wojny na zasypanych burzą piaskową ulicach Dubaju. Ciężki klimat produkcji i przemiana bohatera porównywana jest często do Jądra Ciemności i Czasu Apokalipsy. Muszę ten tytuł nadrobić, tym bardziej że już ze dwa lata miną, od kiedy kupiłem go w promocji za dychę.
Mars: War Logs
CRPG studia Spider, o którym słyszałem dużo sprzecznych opinii. Setting sci-fi z akcją osadzoną na czerwonej planecie przypomina nieco twórczość P. K Dicka. Jest to tytuł, którego przejście zaplanowałem oglądając zajawki przed premierą.
Dex
Dex to dwuwymiarowy cyberpunkowy role play. Gra wygląda interesująco zarówno pod względem rozgrywki (zwłaszcza hakowanie) jak i wykonania. Kupiona na wyprzedaży czeka na kilkunastogodzinne okienko.
The Banner Saga
Kolejny cRPG, którego posiadam od dawna, a nie wygospodarowałem tych kilkunastu godzin, by go ograć. Saga utrzymana w skandynawskim klimacie zachęca pięknie ilustrowaną akcją, motywem drogi i ciekawie zaprezentowanymi potyczkami w trybie turowym.
Zapomniałem o Inside, grze autorów Limbo… to też zeszłoroczny must have, który muszę nadrobić… Tyle gier, a tak mało czasu.